Wpis ten inspirowany jest moją niedawną przygodą na pogotowiu. Otóż podczas prac przy samochodzie (niestety już trochę leciwy jest) wbiłem sobie śrubokręt w palec. Proszę sie nie śmiać…
…zdarza się najlepszym… Ale, że wydawało mi się, że to nic takiego, zbagatelizowałem sprawę. Pech chciał, że obrzęk robił się coraz większy i wyglądało to tak, jakby w palec wdawało się zakażenie. No to nie ma innego wyjścia – trzeba jechać na pogotowie, niech podadzą jakąś surowicę.
Po drodze myślałem sobie, że powinno pójść gładko, w końcu płacę podwójny haracz zdrowotny (jedna składka z umowy o pracę i druga z działalności gospodarczej) – na pewno będę obsłużony jak celebryta…
Otóż nie. I chyba nikogo to nie dziwi.
Po raz kolejny okazało się, że w naszym kraju nic nie może być zrobione proobywatelsko i jak zwykle musiałem się nieźle wkur**ć. Wizyta na pogotowiu wyglądała następująco:
– dobry wieczór, coś mi się dzieje z palcem, pierdykłem się śrubokrętem i coś tu rośnie.
– no tak, widzę, rzeczywiście trzeba podać Panu surowicę – proszę podjechać sobie do apteki i przywieźć nam surowicę i antybiotyk…
– ?!?
Żeby nie było – nie mam nic do pań sanitariuszek, bo wykonują swoją pracę, były miłe i opiekuńcze, mimo, że to był świąteczny wieczór i nie mogły go spędzić z rodzinami. Ale jak to możliwe, że płacąc ciężki haracz (ok. 500 zł miesięcznie!) nie mogę dostać marnej surowicy na miejscu, kiedy tego potrzebuję? Antybiotyk jest dla mnie zrozumiały – wypisana recepta i zażywanie go przez tydzień – mogę sobie kupić. Ale surowica to chyba powinna być na stanie i podawana od strzału…
Pytanie co będzie kiedy będę potrzebował np. kroplówki albo zastrzyku odczulającego – też będę sobie najpierw musiał po niego pojechać do apteki?
Płacąc 500 zł miesięcznie na prywatne ubezpieczenie, jestem niemal pewien, że mógłbym liczyć na dużo lepszą opiekę medyczną. A w obecnym przypadku czuje się oficjalnym sponsorem Rzeczypospolitej Polskiej i jak duża liczba polaków, powinienem chociaż za to dostać wejściówkę na Euro czy coś, może medal jakiś?